Academia.eduAcademia.edu
Marta — Lena Magnone Drukowana w 1873 roku na łamach „Tygodnika Mód i Powieści”, konserwatywnego pisma adresowanego do gospodyń domowych1, Marta uznawana jest za pierwszą polską powieść feministyczną, chociaż jej główna bohaterka nie jest emancypacyjną heroiną, lecz antywzorem. Jej tragiczne losy miały być dla czytelniczek rodzajem terapii wstrząsowej, argumentem nie do odrzucenia na rzecz kobiecej edukacji, koniecznej w społeczeństwie, w którym ze względu na ostatnie wypadki polityczne na rynku pracy znalazła się rzesza samotnych, pozbawionych męskiej opieki ojców, braci czy mężów kobiet, zupełnie nieprzygotowana do podjęcia nowych ról. Tej bardzo przecież polskiej, osadzonej ściśle w realiach polityczno-społecznych powieści udało się w XIX wieku uzyskać status bestselleru. Jej niezwykła czytelnicza popularność i lista przekładów na języki obce przypomina sukces odniesiony niemal w tym samym czasie przez Chatę wuja Toma Hariett Beecher Stowe (1852). Te kobiece bestsellery z dwóch stron oceanu łączy z pewnością ich silne zaangażowanie: Orzeszkowej po stronie emancypacji kobiet, Stowe po stronie abolicjonizmu, użyta w obu wypadkach strategia powieści tendencyjnej, a także rezygnacja ze struktury romansowej, a więc odważne przekroczenie konwencji „powieści kobiecej”, nie tylko najchętniej przez kobiety czytanej, ale i pisanej. W przedmowie i wielu miejscach powieści Orzeszkowa występuje wprost przeciwko horyzontowi oczekiwań czytelniczych wykształconemu na sentymentalnych romansach. Odrzuca więc konwencję, którą sama do tej pory skutecznie wykorzystywała: romansami są przecież wszystkie jej poprzednie utwory: Ostatnia miłość, W klatce, Pan Graba, Cnotliwi2 . Wszystkie one są też w pewnym stopniu autobiograiczne, 1 Por. J. Franke, Polska prasa kobieca w latach 1820-1918. Ww kręgu oiary i poświęcenia, Warszawa 1999, s. 211. 2 Nieudaną próbą pogodzenia emancypacyjnej propagandy z romansem była nieco od Marty wcześniejsza powieść Pamiętnik Wacławy (1871), MARTA / LENA MAGNONE 414 opowiadają historie pochopnie przez niedojrzałe bohaterki zawartych małżeństw, ich rozczarowania i klęski na drodze uzyskania rozwodu, niespełnione miłości, które przyszły za późno. Przejście do tematyki społecznej, tak chwalone zwykle przez historyków literatury jako objaw pisarskiego dojrzewania, to dla Orzeszkowej jednocześnie odejście od autobiograizmu i samoograniczenie, diagnozowana przez Grażynę Borkowską „strategia mimikry”, cena za literacki sukces3 . Dwa lata przed Martą, na łamach tego samego pisma („Tygodnik Mód i Powieści”), Orzeszkowa opublikowała Kilka słów o kobietach, ważny manifest emancypacji, w którym proponuje rodzaj feminizmu równości: odrzucenie cech swoiście kobiecych w celu „uczłowieczenia” kobiety. Przebrzmiewa przezeń Kantowskie przekonanie o niedojrzałości płci pięknej: w znanym tekście Co to jest Oświecenie Immanuel Kant wyjaśniał, iż jest to „wyjście człowieka z niepełnoletności, w którą popadł z własnej winy”, zaś „niepełnoletność to niezdolność człowieka do posługiwania się swym własnym rozumem, bez obcego kierownictwa”4 . W sytuacji zawinionej niepełnoletności znajdowały się według królewieckiego ilozofa właśnie kobiety. Podobne są spostrzeżenia Orzeszkowej: „kobieta zawsze zostaje istotą ludzką wprawdzie, ale n i e p e ł n o l e t n i ą, naturą swoją bardziej zbliżoną do kwiata, lalki, anioła niż do człowieka”5 . Jednocześnie w całej broszurze silny jest ton pozytywistycznego utylitaryzmu: bycie człowiekiem to przede wszystkim związane z tą kondycją trudy i obowiązki. W tej perspektywie emancypacja ma służyć nie realizacji indywidualnych projektów egzystencji, ale pożytkowi społecznemu. John Stuart Mill w napisanym w 1869 roku eseju Poddaństwo kobiet (esej ten traił do polskiego czytelnika już rok później, jednocześnie z pracą Elizy Orzeszkowej) postulował uwolnienie kobiet od zależności wobec mężów, w której więzi je zwyczaj i tradycja, gdyż stawką była dla niego kwestia cywilizacyjnego postępu. Według angielskiego ilozofa poddaństwo kobiet jest „przeżytkiem umysłowym i moralnym starego świata”6 , zaś „podniesienie lub poniżenie kobiety jest najpewniejszym w której główna bohaterka-wzór osobowy nowoczesnej kobiety dzięki odpowiedzialnemu ojcu wszechstronnie się kształci, podejmuje pracę guwernantki, a w nagrodę otrzymuje wymarzonego królewicza (hrabia Witold). Podobny jest schemat Księżniczki Zoii Urbanowskiej (1886), popularnej wersji Marty, przeznaczonej dla dorastających panienek: historia Helenki Oreckiej, panienki ze dworu, która z powodu ruiny inansowej rodziców zmuszona była szukać pracy zarobkowej i miejsca w świecie, a przy okazji znalazła również miłość. 3 G. Borkowska, Cudzoziemki. Studia o polskiej prozie kobiecej, Warszawa 1996, s. 149-181. 4 I. Kant, Co to jest Oświecenie?, w: T. Kroński, Kant, Warszawa 1966, s. 164. 5 E. Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, w: tejże, Publicystyka społeczna, oprac. G. Borkowska, I. Wiśniewska, Kraków 2005, t. 1. 6 J.S. Mill, Poddaństwo kobiet w: tegoż, O rządzie reprezentatywnym. Poddaństwo kobiet, przeł. G. Czernicki, wstęp J. Hołówka, Kraków 1995, s. 303. MARTA / LENA MAGNONE 415 i najlepszym kryterium miary cywilizacji pewnego narodu lub wieku”7. Kobiety, które nie skarżą się na swój los i chętnie mu poddają, które nie marzą o karierze intelektualnej czy politycznej, są według Milla po prostu „wytresowane zręcznie do tłumienia podobnych pragnień jako niezgodnych z ich powołaniem”, wychowane do bycia niewolnicami i kochankami8 . Takie kobiety są „śladem z przeszłości, stanowiącym wielki dysonans z kierunkiem, w którym przyszłość rozwijać się powinna”9, śladem, którego zniknięcie uznaje Mill za dziejową konieczność. Kobiecość, tak jak się ją zazwyczaj deiniuje, jest sztucznym wynikiem „cieplarnianej hodowli”. Według Milla nie istnieją żadne przyrodzone różnice między kobietą a mężczyzną; kobieta jest takim samym człowiekiem, tylko nieodpowiednio wychowywanym. Gdy oddzielić to, co jest wpływem okoliczności zewnętrznych, nie ma dla Milla żadnej różnicy między płciami, żadnych różnic charakterów, zdolności, upodobań, potrzeb. „Charakter kobiety jest produktem sztucznym”10 . Kobieta ma zostać wyzwolona spod męskiego despotyzmu, przede wszystkim po to, by mieć możliwość dysponowania własną osobą. Nie znaczy to jednak, że może dokonać jakichkolwiek wyborów – utylitarysta Mill ściśle określa, jakie te wybory powinny być; pisze o tym, że „możność zarobkowania jest koniecznym warunkiem godności kobiety”11, porusza kwestię dopuszczalności kobiet do „urzędów i zatrudnień, które dotychczas stanowiły wyłączny przywilej płci mocnej”12 , do wykształcenia oraz udziału w życiu politycznym. Kobiety powinny przede wszystkim wykorzystać swój „nadmiar nieużytkowanej energii nerwowej”13 do pracy na korzyść społeczeństwa: „gdyby kobiety były wolne, ludzkości byłoby lepiej”14 . Choć w tekście Orzeszkowej nie ma żadnych śladów bezpośredniej inspiracji tekstem Milla – Orzeszkowa wymienia jedynie jego nazwisko wśród innych mężczyzn zajmujących się kwestią kobiecą, a skądinąd wiemy, że pomysł i plan rozprawy autorka miała gotowy już w 1867 roku, czyli przed ukazaniem się Poddaństwa kobiet – jest on bardzo bliski jego rozważaniom. Podobnie jak Mill, Orzeszkowa nieustannie używa strony biernej. W przeciwieństwie chociażby do Aleksandra Świętochowskiego, który parę lat później w swoich Dumaniach pesymisty zwróci uwagę, że emancypowanie na siłę dorosłych, zsocjalizowanych do swoich ról i zadowolonych z ich odgrywania kobiet jest skazane na klęskę, gdyż to one same muszą być gotowe, by odrzucić niedojrzałość i poddaństwo15, Orzeszkowa zamierza kobiety wyzwalać z jarzma, 7 Tamże, s. 304. 8 Por. tamże, s. 298-299. 9 Tamże, s. 299. 10 Tamże, s. 309. 11 Tamże, s. 332. 12 Tamże, s. 333. 13 Tamże, s. 344. 14 Tamże, s. 362. 15 A. Świętochowski, Dumania pesymisty, Warszawa 2002, s. 81–82. MARTA / LENA MAGNONE 416 uwalniać od więzów. Tak jak Mill przyznawał, że jego pragnieniem było uszczęśliwić połowę ludzkości przez „zamianę podległości woli cudzej na wolność rządzoną rozumem”, podobnie Orzeszkowa zamierza zaoferować kobietom nie tyle „wolność od” (mężczyzny, rodziny, opinii publicznej), co „wolność do” (pracy, obowiązków, odpowiedzialności). Kobiety emancypować się powinny nie od urojonej tyranii mężczyzn, nie od świętych i przynoszących szczęście obowiązków rodzinnego życia, nie od przyzwoitości i prostoty, ale od słabości izycznej, bardziej narzuconej, niż od natury wziętej, od braku sił moralnych na samoistne i logiczne życie, od klątwy wiecznego niemowlęctwa i anielstwa, od wypatrywania z cudzej ręki kawałka powszedniego chleba, od wiecznego zamykania przed nimi dróg poważnej i użytecznej pracy.16 Co charakterystyczne, pisarka zrzuca winę na same kobiety, bez atakowania obyczajów i instytucji społecznych odpowiedzialnych za ich socjalną niedojrzałość. Według Orzeszkowej kobiety są w społeczeństwie nie upośledzone, lecz zanadto rozpieszczone i wywyższone. Dla autorki Marty emancypacja „to nie tyle idea zrównania praw kobiet z prawami mężczyzn, ile włączenie podmiotów kobiecych w ekonomię obywatelskiego działania, która opiera się na równowadze praw i obowiązków”17. W tekście Orzeszkowej pojawiają się dwa wzory emancypacji: ta właściwa, „trafnie pojęta i zastosowana”, oraz fałszywa, reprezentowana przez awanturnice, które jej „sztandarem pokrywać chciały swoje dziwaczne lub występne wybryki”18 . Stereotyp feministki, podawany przez Orzeszkową, jest jeszcze bardziej zjadliwy niż ten, który znajdziemy w utworach pisanych przez mężczyzn, Kraszewskiego (Szalona) czy Prusa (Emancypantki): Oto na przykład w pokoju napełnionym gęstą mgłą tytoniowego dymu, w wyzywającej postawie, z cygarem lub fajką w ręku, a w ustach z głośnym śmiechem bluźniącym najświętszym w świecie rzeczom, spoczywa kobieta-lwica […] To znów kapryśna i rozpieszczona w bogactwie pani, pustą, z próżnowania wylęgłą fantazją lub chwilowym szałem wiedziona, zrywa związki rodzinne, zrzeka się powinności żony, matki i obywatelki i bez innych powodów, oprócz rozdrażnionej i zepsutej próżnowaniem i czytaniem ognistych romansów wyobraźni, rzuca się w świat awantur […] To znowu, jak na klasycznym trójnogu starożytna Pytia, na nowożytnej kanapie, z ustami pełnymi nadętej mądrości, z głosem nakazującym milczenie, zasiada kobieta pseudouczona […], kobieta-sawantka…19 16 17 18 19 E. Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, s. 479. G. Borkowska, Wstęp, w: tamże, s. 38. E. Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, s. 477. Tamże, s. 476. MARTA / LENA MAGNONE 417 Emancypacja według Orzeszkowej to niejako emancypacja na wszelki wypadek. W żadnym miejscu nie podważając tradycyjnej roli kobiety jako żony i matki, pisarka postulowała, by kobiety zdobywały życiową samodzielność, chodziły do szkół, przygotowywały się do zawodu, aby w razie potrzeby, na przykład w wypadku śmierci męża, mogły się same utrzymać. Wskazując na konieczność rozważania innych dróg zawodowych niż najbardziej popularne nauczycielstwo, sugerowała kobietom handel i rzemiosło: rękawicznictwo, szewstwo, krawiectwo, introligatorstwo, złotnictwo, tapicerstwo, tokarstwo… Marta jest fabularną wersją przedstawionego w tym artykule programu. Akcja dzieje się pod koniec lat sześćdziesiątych XIX wieku. W przedakcji rozegrały się już tragiczne i brzemienne w skutki wydarzenia. Marta straciła najpierw matkę, następnie ojca, w końcu zaś męża. Autorka nie mogła poinformować swoich czytelników wprost, że katastrofa rodzinna związana była bezpośrednio z klęską powstania styczniowego, jednak zaprawieni już w rozszyfrowywaniu mowy ezopowej abonenci „Tygodnika Mód i Powieści” z pewnością zdawali sobie z tego sprawę. Co znaczące, nie dowiadujemy się, dlaczego zmarła matka Marty ani czemu nie może się ona zwrócić o pomoc do dalszych krewnych. Marian Płachecki 20 stawia hipotezę, że matka Marty musiała umrzeć na skutek boleśnie odczutej straty bliskich zabitych czy zesłanych w toku powstania. Ojciec prawdopodobnie umknął śledztwu, lecz dobiła go nałożona na majątek kontrybucja – wyjaśniałoby to także, dlaczego w powieści nie wspomina się o rodowym majątku ani pieniądzach z jego sprzedaży, które powinny były złożyć się na posag Marty, lecz raczej zostały przeznaczone na pokrycie długów. Z kolei wzmianka o mezaliansie, jakiego dopuściła się , wychodząc za Jana Świckiego, związana była nie tyle z jej szlacheckim pochodzeniem, ale raczej z faktem, że ten „młody urzędnik zajmujący dość wysoką już posadę w jednym z biur rządowych”21 musiał był się w jakiś sposób zasłużyć dla władz zaborczych, skoro jego kariera tak pięknie się rozwinęła w czasie około i tuż popowstaniowym. Śmierć męża po zaledwie pięciu latach od zawarcia ślubu niszczy złudne poczucie bezpieczeństwa, jakie zapewniał Marcie i jej córce. Jak się okazuje, młody urzędnik nie zatroszczył się w żaden sposób o zabezpieczenie losów rodziny i pozostawił żonę z niczym, bez środków do życia. Właściwa akcja powieści przedstawia półroczne, nieefektywne starania Marty o uzyskanie zatrudnienia. Konstrukcja każdego epizodu jest bardzo podobna: obudzone nadzieje, próba i ostateczna porażka. Serię niepowodzeń otwiera iasko w biurze pośrednictwa pracy, gdzie bohaterce nie udaje się popisać grą na pianinie. Gdy zdobywa lekcje 20 M. Płachecki, Wojny domowe. Szkice z antropologii słowa publicznego w dobie zaborów (1800-1880), Warszawa 2009, s. 413-453. 21 E. Orzeszkowa, Marta, Lublin 1979, s. 17. MARTA / LENA MAGNONE 418 francuskiego, jej znajomość języka okazuje się niewystarczająca, tak jak w późniejszych epizodach jej technika rysunku czy umiejętności translatorskie. W dwóch wypadkach wina leży nie w samej Marcie, lecz w społecznych stereotypach: odmawia się jej posady projektantki biżuterii, która rzekomo nie jest przeznaczona dla kobiet, nie otrzymuje również pracy sprzedawczyni, gdyż tę rolę pełnią – jak później w Lalce Prusa – wyłącznie młodzi mężczyźni, zdolni do kontrolowanego lirtu z klientkami. Swoją drogą, jako że wykonują oni pracę zasadniczo kobiecą, tak w Marcie, jak w Lalce przedstawieni są jako sfeminizowani, zniewieściali, okaleczeni. Warto zauważyć, że inne kobiety w powieści nie są w dużo lepszej sytuacji od Marty. Te, które zajmują kierownicze stanowiska, tak jak Ludwika Żmińska, właścicielka biura pośredniczącego między nauczycielami a osobami poszukującymi prywatnych lekcji, czy posiadająca zakład krawiecki Szwejcowa, odziedziczyły je po zmarłych w powstaniu mężach-przedsiębiorcach. Prowadząca sklep przy Senatorskiej Ewelina D. formalnie nie ma do niego żadnych praw – właścicielem jest pan D. Pani Rudzińska jest bezpieczna, póki żyje jej mąż – inteligent, w podobnych jak Marta okolicznościach prawdopodobnie miałaby identyczne problemy ze znalezieniem pracy. Być może jej córka Jadwisia, już w wieku dwunastu lat oczytana, gruntownie znająca języki i starannie kształcona, będzie dobrze przygotowana do wstąpienia na rynek pracy, choć i to nie jest przecież pewne, a tylko pozostaje nadzieją jej rodziców. Biegające z lekcji na lekcję nauczycielki są dużo gorzej opłacane niż cudzoziemki czy męscy nauczyciele, a zręczne rzemieślniczki, pilne krawcowe, którym tak zazdrości Marta, nie mają nawet czasu podnieść wzroku znad maszyny, „na swoich bieżących zadaniach skoncentrowane w stopniu graniczącym z histerią”22 , nieustannie skupione na udowadnianiu, że potraią wykonywać je lepiej i szybciej od innych. Podobna jest zresztą sytuacja wszystkich szeregowych pracowników, czy to kobiet czy mężczyzn. Jak zauważa Marian Płachecki, także w sklepie bławatnym subiekci są „wtopieni w swe powinności zawodowe […] w sposób tak zupełny, że bliski groteski, zredukowani do czynności, za które są opłacani, […] ścigających się z czasem, jakby chcieli zdążyć jeszcze potwierdzić swą przydatność, zanim zostaną zwolnieni za opieszałość”23 . Najemni pracownicy obu płci to w świecie Marty wyalienowane mrówki, zabiegane i pozbawione tożsamości, współzawodniczące ze sobą niemal na śmierć i życie na bezlitosnym, darwinowsko-marksistowskim rynku pracy, z którego Marta jest wykluczona. Znaczące, że w obu przypadkach, pracowni krawieckiej i sklepu, autorka wyzyskuje do celów artystycznych podobny kontrast między bezruchem Marty a szalonym tempem wykonywanych przed nią zawodowych czynności. Przywołując dane 22 M. Płachecki, Wojny domowe…, s. 428. 23 Tamże, s. 430. MARTA / LENA MAGNONE 419 dotyczące popowstaniowej nadprodukcji inteligencji 24 i ograniczeń w dostępie do kariery, z jakimi musieli mierzyć się Polacy, Płachecki dochodzi do wniosku, że powieść Orzeszkowej poświęcona jest szerszemu problemowi, jakim było niesłychane bezrobocie panujące w zaborze rosyjskim w owym czasie, dotykające w tej samej mierze obu płci: sytuacja kobiet byłaby więc tylko wyrazistym przypadkiem kryzysu powszechnego, w ramach którego nawet osoby lepiej niż Marta przygotowane do samodzielnego życia i zarabiania na własne utrzymanie miały problemy z otrzymaniem posady. Warszawa Marty nie jest więc miastem mężczyzn, rządzonym przez nich według ich własnych reguł, jak opresyjny Lwów w Kaśce Kariatydzie Zapolskiej, również powieści o kobiecym upadku i atroii pomocy społecznej. Orzeszkowa mówi wprost o mieszkańcach Warszawy jako o „ściśle zwartej falandze tłoczącej się ku szczęściu i dobrobytowi”, która wobec kolejnej osoby szukającej swojego miejsca w mieście „zwiera się ściślej jeszcze, aby nowoprzybyła nie zwęziła im miejsca, nie ubiegła której z nich w mozolnej gonitwie”25 . Bohaterka Orzeszkowej wyczerpuje wszystkie, bardzo skromne możliwości uzyskania zatrudnienia, jakimi dysponowała w tamtej epoce przeciętna kobieta ze szlacheckiego domu, ze znaczącym wyjątkiem: nie decyduje się zostać prostytutką, chociaż taka szansa zostaje przed nią postawiona. Kiedy spotyka dawną koleżankę Karolinę, ubraną w atłasy i sobole, która zaprasza ją do przepysznie urządzonego mieszkania, częstuje wymyślną kolacją i proponuje wstąpienie na podobną drogę, Marta oburzona odmawia i nie wchodzi do wytwornego pokoju, w drzwiach którego się zatrzymała. To zresztą stała pozycja Marty, wielokrotnie stającej w progu, przez który widzi swoje niedoścignione marzenia: ludzi pogrążonych w pracy albo po prostu przytulne, mieszczańskie wnętrza. Jej pozycja jest zawsze w pewien sposób graniczna: pochodzenie i wychowanie stoją w sprzeczności z jej aktualną sytuacją życiową; nie przynależy w zupełności do żadnej z dwóch sfer, ani do sfery szczęśliwych posiadaczy, ani do świata miejskiej biedoty. Odrzucona przez Martę droga Karoliny skądinąd musiała być wykorzystywana przez córki „wysadzonych z siodła” szlachciców częściej niż zaświadcza o tym literatura epoki. Statystyki przytaczane przez Jolantę Sikorską-Kuleszę 26 , a także takie dokumenty jak Dzienniki Żeromskiego czy Kroniki Prusa, wskazują na drugą połowę XIX wieku jako okres bezprecedensowego rozkwitu prostytucji, która w Królestwie Polskim była legalna i poddana nadzorowi polityczno-sanitarnemu. 24 Por. np. J. Jedlicki, Jakiej cywilizacji Polacy potrzebują. Studia z dziejów idei i wyobraźni XIX wieku, Warszawa 2002. 25 E. Orzeszkowa, Marta, s. 21. 26 J. Sikorska-Kulesza, Zło tolerowane. Prostytucja w Królestwie Polskim w XIX wieku, Warszawa 2004. MARTA / LENA MAGNONE 420 Wariantem tej odmowy jest odrzucenie przez nią możliwości stania się utrzymanką bawidamka Olesia, natrętnego adoratora, przez którego traci zresztą jedyną pracę, jaką udało jej się otrzymać, czyli pozycję szwaczki w zakładzie Szwejcowej. Odprawienie dziewczyny po tym, jak została dostrzeżona w towarzystwie znanego kobieciarza, wydaje się mało prawdopodobne, jednak ta pozornie pochopna decyzja właścicielki szwalni jest całkowicie zrozumiała w świetle ówczesnych stosunków społecznych i szczególnej reputacji, jaką cieszyły się szwaczki, ze względu na głodowe pensje zmuszone zwykle do czegoś w rodzaju pół-prostytucji. Konduitę szwaczek i ich zwykły los doskonale przedstawiła Zapolska w O czym się nie mówi. Bohater powieści, stary kawaler o normalnych seksualnych potrzebach, lecz brzydzący się rządowymi prostytutkami (pogardą i wstrętem napawają go kobiety „sklasyikowane, opodatkowane, stanowiące inwentarz państwowy, pracujące, usankcjonowane i konieczne”27), gubi zwykłe dziewczyny: właśnie szwaczki, powracające do domów o zmroku, zmęczone, zdenerwowane od szycia na maszynie, pół-dzieci, pół-kobiety, często zgłodniałe, marzące o iliżance czekolady, o ciastku z kremem z łakomstwem wygłodzonego kota. Była to armia bezbronna, tragiczna, głupia, nieopatrzna, świeża, choć już nadwiędła od atmosfery dusznych pracownianych izb.28 Nie posunąwszy się do prostytucji, Marta decyduje się wszak na żebranie, a w końcu na kradzież. Kiedy w eleganckim sklepie usiłuje przywłaszczyć sobie pozostawiony na ladzie banknot, klient wraz ze sprzedawcą rzucają się w pościg za złodziejką. Gdy dołącza do nich grupa przechodniów, zdesperowana, zaszczuta kobieta popełnia samobójstwo, rzucając się pod koła omnibusu, wybierając raczej śmierć niż więzienie. Nie dowiemy się, co się stało po jej śmierci z jej czteroletnią, chorą na bronchit córką Jancią, jednak jej niewypowiedziana, choć spodziewana śmierć dopełnia tę historię deprywacji 29. Marta traci więc po kolei wszystko: członków rodziny (wujów, matkę, ojca, męża, dziecko) i majątek (rodzinny dworek, małżeńskie gniazdko wraz z jego wyposażeniem, uzyskane za nie pieniądze, później kolejne tanie meble z wynajmowanej facjatki, jedzenie, opał…). W końcowej scenie nagonki zostawia w rękach goniącego ją rewirowego zastępującą jej okrycie wierzchnie chustkę, ostatecznie tracąc jedyne, co jej pozostało – życie. Pod tym względem struktura Marty przypomina kompozycję dużo późniejszej Naszej szkapy (1890)30: w noweli Konopnickiej rodzina Mostkowiaków po tym, jak ojciec stracił źródło utrzymania, 27 G. Zapolska, O czym się nie mówi: powieść współczesna, Kraków 2002, s. 11. 28 Tamże, s. 10. 29 Por. M. Płachecki, Wojny domowe…, s. 419. 30 Por. zamieszczone w niniejszym tomie hasło Nasza szkapa Kazimiery Szczuki. MARTA / LENA MAGNONE 421 powoli wyprzedaje kolejne rzeczy, a w końcu tytułową klacz31. Tak jak u Orzeszkowej, nowela Konopnickiej zaczyna się nie od przedstawienia przyczyn tragicznej sytuacji, ale od sprzedaży pierwszego przedmiotu, w obu wypadkach łóżka, i podobnie kończy: śmiercią, której pomimo wszystkich wyrzeczeń nie udało się uniknąć. Charakterystyczny jest szczegół topograiczny ujawniany w zakończeniu: Marta umiera na najbardziej reprezentacyjnej ulicy, Nowym Świecie, w godzinie wieczornego szczytu, kiedy „wewnątrz i zewnątrz wielkie miasto wre najzawrotniejszym ruchem, jaśnieje najbogatszym strojem, do nieskończoności prawie mnoży w sobie zjawiska cywilizacji, które obejmują w posiadanie swe wnętrza gmachów i szlaki ulic, szerokie przestrzenie zalewają rzęsistym światłem, muzyką, tłumami, gwarem”32 . Umiera jednak nie jak człowiek, lecz zaszczute zwierzę. Do tego momentu straciła już bowiem swój status istoty ludzkiej, który nadwyrężał się stopniowo przez całą powieść. Już u Rudzińskich Marta czuje, „jakby w tej chwili ubyła cząstka godności jej osobistej, człowieczej”33 , później wielokrotnie zastanawia się, czy „jestże godną nosić nazwę człowieka”34 . Proces ten przypieczętowuje scena sprzedaży obrączki ślubnej. Do tej pory jej tożsamość, potwierdzana między innymi w każdym kolejnym liście polecającym, opierała się na byciu „wdową po urzędniku”, co zakotwiczało ją społecznie i czyniło z niej obywatelkę. Po sprzedaży tego symbolicznego drobiazgu Marta wraca już nie do mieszkania, ale do „nagiej i zimnej nory”35 , pomimo przypływu gotówki wraca bez zrobienia zakupów, nie rozpala ognia, nie gotuje posiłku, nie odzywa się do córki, kładzie się w urządzonym wprost na ziemi legowisku, bez jednej myśli – jakby utraciła wszystkie wyróżniki człowieczeństwa i stoczyła się do poziomu zwierzęcego. To nowe wcielenie zdaje się promieniować również na jej córkę, która „przypełzła raczej, niż przyszła ku miejscu, na którym spoczęła milcząca jej matka, usiadła u nóg posłania, chudymi, zziębniętymi ramionami otoczyła swe podniesione kolana i oparła na nich ciężącą widocznie małą główkę”36 . Marta i Jańcia upodabniają się w tej scenie do pary zwierząt, wdowa po urzędniku okazuje się już wyłącznie samicą chroniącą swoje młode. Marta sama czuje, że jest „wyrzutkiem społeczeństwa”, że przestała do niego należeć. Blisko jej do opisywanych przez Arendt uchodźców, którzy „stracili wszystkie inne cechy i znaleźli się poza związkami łączącymi ludzi – z wyjątkiem tego, że byli ciągle ludźmi”37. Marta jest 31 Por. R. Koziołek, Nasza szkapa – przypowieść antropologiczna, „Świat i słowo” 2005, nr 1, s. 169-185. 32 E. Orzeszkowa, Marta, s. 209. 33 Tamże, s. 65. 34 Tamże, s. 100. 35 Tamże, s. 203. 36 Tamże. 37 G. Agamben, Homo sacer. Suwerenna władza i nagie życie, przeł. M. Salwa, Warszawa 2008, s. 173. MARTA / LENA MAGNONE 422 w Warszawie anonimowa i wykluczona: podczas gdy wszyscy pozostali bohaterowie mają jakąś tożsamość i społecznie doceniane zajęcie, ona skupiona jest jedynie na izycznym przeżyciu swoim i dziecka, odsunięciu widma śmierci z głodu. Została pozbawiona jakichkolwiek ambicji, nie pragnie niczego innego, jak tylko „żyć i jedynej istocie, którą kochała na ziemi, życie kawałkiem chleba podtrzymać”38 . Jest osobą zbędną, którą brak pracy niejako pozbawił praw obywatelskich, odebrał bios, pozostawiając wyłącznie zoe. Jej istnienie pozostaje więc po agambenowsku nagie, ograniczone do jej ciała. Kiedy umiera, na ulicy przechodnie znajdą już tylko kawałek nieożywionej materii, jak brutalnie ujmuje to Orzeszkowa: nieruchomą plamę. Co interesujące, scena u jubilera jest tak poprowadzona, że wzbudza w czytelniku nadzieję na szczęśliwe zakończenie: Marta przy okazji sprzedaży obrączki próbuje swoich sił w projektowaniu biżuterii, i okazuje się mieć ku temu rzeczywisty talent oraz odpowiednie zdolności. Jest to więc moment, w którym mogłaby zamienić odmężowską tożsamość na nową, własną, dokonać wymiany obrączki na umowę o pracę. Jeśli się to nie udaje, to również ze względu na niepewność co do tego, czym właściwie ta nowa tożsamość kobiety pracującej miałaby być; nie bez przyczyny jeden z potencjalnych współpracowników zacina się, rozbawiony: „jeżeli pan wstrzymujesz się z przyjęciem tej pani na rysowni… jakże tu powiedzieć… no, na rysownicę…”39. Marta nie może otrzymać nowej symbolicznej identyikacji, gdyż ta nie istnieje, nie istnieje w języku, co niejako sprawia, że nie istnieje w ogóle. Sama jej możliwość jest monstrualna, przerażająca, wzbudza w mężczyznach histeryczny śmiech. Narratorka w otwarciu powieści zastanawiała się: „Wszystko więc, co towarzyszyło dotąd życiu młodej kobiety, rozstało się z nią, umknęło od niej, ale ona nie rozstała się z samą sobą. Czym mogła być sama dla siebie samej? Co uzbierać sobie zdołała z przeszłości? Jakie oręże wiedzy, woli, doświadczenia służyć jej mogły w walce z zawikłaniami społecznymi, biedą, trafem, samotnością?”40 . Szybko okazuje się, że Marta nie dysponuje niczym, nie posiada żadnej broni, jej teraźniejszość jest, jak sama Orzeszkowa mówi, „naga”41. Jedyne, co ma, to własne ciało, i ostatecznie tylko ciałem mogłaby była się utrzymać – ale tej granicy nie przekracza, chociaż Orzeszkowa nigdy nie wyjaśnia, dlaczego Marta nie decyduje się zostać prostytutką: właściwie zaś, dlaczego nigdy nawet nie dopuszcza do siebie możliwości takiego wyboru, tak jakby jej bohaterka, w przeciwieństwie do rzeszy podobnych jej mieszkanek Warszawy, była w jakiś tajemniczy sposób zaimpregnowana przed zejściem na złą drogę. Pozostawania w zasięgu ręki tego rozwiązania jest świadoma narratorka, ale nie sama Marta. Prostytucja 38 39 40 41 E. Orzeszkowa, Marta, s. 101. Tamże, s. 200. Tamże, s. 19. Tamże, s. 20. MARTA / LENA MAGNONE 423 byłaby realistycznym domknięciem tej historii: już pierwszego wieczora po utracie mężowskiego mieszkania, gdy Marta po raz pierwszy w życiu znajduje się sama na ulicy, gwiżdżą na nią i składają niewybredne propozycje, zaś spotkany u państwa Rudzińskich Oleś po wielokroć dosadnie sugeruje, że kobieta tak jeszcze młoda i ładna nie musi wiele umieć, by nie umrzeć z głodu. Wystawienie na sprzedaż własnego ciała byłoby także logiczną konsekwencją funkcjonowania Marty na kapitalistycznym rynku pracy, gdzie człowiek jest tylko towarem, taksowanym ze względu na swoją przydatność. Już w rozpoczynającej pielgrzymkę Marty po potencjalnych miejscach pracy scenie w biurze pośrednictwa dziewczyna zgadza się dać popis swojej (kiepskiej) gry na fortepianie, zdając sobie sprawę, że „aby powiedzieć coś o cenie i właściwościach przedmiotu, trzeba go naprzód obejrzeć, zważyć i tak dopasować, kędy on okaże się potrzebnym i stosownym”42 . Ekonomicznej edukacji Marty, zgodnej z zawartym w Manifeście komunistycznym rozpoznaniem prostytucji jako symptomu kapitalizmu, dopełnia Karolina, wedle której kobieta jest wyłącznie rzeczą, „którą wolno jest brać i rzucać dowolnie”43 , towarem, którego jedyna wolność polega na możliwości ustalenia swojej ceny – pod warunkiem, że znajdzie na nią nabywcę. Jak deklaruje prostytutka, „od chwili, w której utraciłam wiarę w człowieczeństwo moje, skończyły się me cierpienia”44 . Ostateczna decyzja Marty to więc również świadoma rezygnacja z możliwości szczęścia, wybór bycia raczej „nagim życiem” niż rzeczą, który poniekąd ratuje jej człowieczeństwo: złożona przez Orzeszkową w oierze, przestaje być homo sacer. Orzeszkowa wielokrotnie podkreśla, że los Marty nie jest wyjątkowy, że w podobnej sytuacji znajdują się „miliony kobiet”45 , że jej historia jest powszechna, wręcz pospolita. Oznaczałoby to, że w oczach pisarki przeważająca liczba współczesnych jej kobiet nie dysponuje niczym poza nagim życiem. Jej projekt emancypacyjny zakłada, że edukacja i praca mają z nich uczynić pełnoprawne obywatelki – obywatelki społeczeństwa, które jednak, co istotne, samo zmieniać się nie musi, którego struktura nie ulegnie żadnym przekształceniom. Marta ma – wspierane przez narratorkę – poczucie indywidualnej odpowiedzialności za sytuację, w jakiej się znalazła. Choć była ona raczej wynikiem zinstytucjonalizowanego modelu kształcenia kobiet, Orzeszkowa każe jej nieustannie się obwiniać: „Co to jest, co idzie za mną zawsze i wszędzie, wypycha mnie zewsząd?… Potarła dłonią czoło i sama sobie odpowiedziała: Wszędzie i zawsze idę ja sama ze sobą i sama siebie wypycham zewsząd…”46 . Te seanse samoupokorzenia – w pewnym momencie Marta fantazjuje wręcz, że rzuca się 42 43 44 45 46 Tamże, s. 30. Tamże, s. 169. Tamże. Tamże, s. 19. Tamże, s. 106. MARTA / LENA MAGNONE 424 twarzą ku ziemi na chodnik, pod stopy przechodniów: „Niechby mnie deptali! Czegóżem więcej warta, ja, niedołężna, do niczego niezdatna, nikczemna istota!”47 – przypominają diagnozowany przez Krystynę Kłosińską kobiecy masochizm Madzi Brzeskiej48 , w tym jednak wypadku wynikają z niedostosowania Marty do warunków kapitalistycznych. To szczególny paradoks: Marta nie czuje się człowiekiem, gdyż na rynku pracy nie jest wartościowym towarem, „utraciła szacunek dla samej siebie, przed samą sobą rozsypała się w proch nikczemny dlatego, że pracować nie mogła”49. Nawet kiedy jej córeczka zapada na bronchit, Marta wini za to jedynie samą siebie: „Przebacz twej matce, przebacz! Nie potraiłam ogrzać cię i wyżywić, dałam cię na pastwę zimnu i głodowi! […] O, jakam ja nikczemna, niegodziwa, występna!”50 . Tylko na chwilę przed śmiercią, kilka sekund przed popełnieniem kradzieży, w Marcie odzywa się wściekłość i poczucie niesprawiedliwości społecznej. Myśli patrząc na pełen pugilares jednego z klientów: „Czemu on ma tak wiele, a ja nic nie mam? Jakim prawem odmówił mi jałmużny? (..) Dlaczegóż ludzie wymagają, abym żyła o własnej sile, skoro mi jej nie dali? dlaczegóż mi nie dali siły, skoro jej teraz wymagają ode mnie? On jest jednym z krzywdzicieli moich, jednym z dłużników! Powinien dać!”51. Ten jedyny sprzeciw bohaterki względem stołecznych stosunków narratorka szybko usiłuje okiełznać i dystansuje się do nich („Myśli kobiety tej były okropne, bezrozumnie niesłuszne”52), jednocześnie wskazując na ich potencjalnie rewolucyjny charakter: rodowodem ich były te same krzywdy, te same koleje, te same bezsilności z jednej strony, a odpowiedzialności i potrzeby z innej, które zrodziły wszystkie szalone doktryny, wybuchające w świecie od czasu do czasu pożogą i mordami, wszystkie wściekłe namiętności, które powstałe z braku sprawiedliwości tracą same jej zmysł i z krzywdy zrodzone zadają krzywdy.53 Jak się więc okazuje, emancypacja kobiet ma w zamierzeniu Orzeszkowej przysłużyć się również zachowaniu stabilności kapitalistycznego i liberalnego społeczeństwa, nie dopuścić do opartej na resentymencie rewolucji. Ten wymiar społecznej roli emancypacji uwidacznia się jeszcze wyraźniej w Marii, drugiej części feministycznej dylogii Orzeszkowej, drukowanej znów w tym samym, skierowanym do kobiet piśmie, 47 Tamże, s. 150. 48 Por. K. Kłosińska, Fantazmaty. Grabiński – Prus – Zapolska, Katowice 2004. 49 E. Orzeszkowa, Marta, s. 215. 50 Tamże, s. 205. 51 Tamże, s. 217. 52 Tamże. 53 Tamże. MARTA / LENA MAGNONE 425 „Tygodniku Mód i Powieści”, w 1877 roku. Wybrane przez pisarkę imiona oczywiście odnoszą się do biblijnych sióstr Łazarza, patronek życia czynnego i kontemplacyjnego: jedna z nich krzątała się wokół przybyłego Jezusa, druga usiadła mu u stóp, by wysłuchać nauczania. Sama Orzeszkowa w przedmowie do drugiej z powieści łączyła obie bohaterki, mówiąc o „idealnej Marii” i jej „prozaicznej siostrze” Marcie. W przeciwieństwie do Marty, Maria w obliczu ruiny majątku i śmierci ojca podejmuje decyzję nieskompromitowaną etycznie: wybiera nie urzędnika-karierowicza, ale mieszczanina, przedsiębiorcę, za co autorka nagradza ją możliwością użytecznej pracy u boku człowieka zasługującego na szacunek. Nie oznacza to, że Maria jest szczęśliwa – ale szczęście bohaterki nie jest przedmiotem zainteresowania autorki. Jak pisze Grażyna Borkowska, „twórczość Orzeszkowej cechuje to szaleńcze pojmowanie szczęścia jako stanu niebezpiecznego, zagrażającego interesom grupowym, rodzinnym. Tak jakby szczęście było czymś nieprzyzwoitym, nie na miarę czasów, w których żyła”54 . Jest to więc jedynie pozorny powrót do strategii romansu, powrót z różnicą: w jego poprzednich wersjach niedojrzała bohaterka pochopnie wychodzi za mąż za głupca (Ostatni romans) czy łajdaka (Pan Graba), i podejmuje wszelkie wysiłki, by się z tej zależności wyzwolić, a w zakończeniu ewentualnie poznaje prawdziwą miłość, którą zwykle jest inżynier, ucieleśniony mit pozytywistycznego postępu. W Marii otrzymujemy inną wersję: bohaterka zawiera małżeństwo jako osoba dojrzała i rozsądna. Jej związek, choć pozbawiony porywów uczucia, jest solidnym fundamentem nie tylko dla niej samej i jej męża oraz jego dzieci z poprzedniego małżeństwa (z których jedno jest zresztą poważnie upośledzone, jednak odżywa pod opiekuńczym skrzydłem nowej matki), ale także dla całej społeczności. Maria pomaga Michałowi w prowadzeniu interesu, przyczynia się do jego dobrego prosperowania, co zapewnia znacznej liczbie osób możliwość zarobku, zajmuje się także rozwojem moralnym zatrudnianych pracowników. Zapraszając ich do własnego salonu, stołując i zapewniając wyrainowaną rozrywkę, chroni ich od obyczajowego upadku, groźby alkoholizmu czy rozwiązłości. Jest doskonale przygotowana do swoich rozlicznych ról: posiada znajomość zasad rachunkowości, szeroką wiedzę z zakresu higieny i pedagogiki, jej talent muzyczny jest wystarczający, by zapewnić rodzinie estetyczne wzruszenia, a zdolności organizacyjne pozwalają profesjonalnie zarządzać domem. Maria ilustruje drugi z ważnych wątków feministycznego manifestu Orzeszkowej55 . Chociaż bowiem największą jej uwagę w Kilka słów o kobietach przykuwała sytuacja kobiet samotnych czy opuszczonych, 54 G. Borkowska, Cudzoziemki…, s. 169. 55 Por. A. Górnicka-Boratyńska, Marta i Maria – kwestia kobieca w twórczości Elizy Orzeszkowej, w: tejże, Stańmy się sobą. Cztery projekty emancypacji (1863-1939), Izabelin 2001, s. 34-82. MARTA / LENA MAGNONE 426 pisarka nie traciła z oczu najważniejszej wartości, jaką stanowiła dla niej rodzina: „życie rodzinne to węgielny kamień obyczajów, na których opiera się gmach społecznego porządku i publicznej moralności”56 . Orzeszkowa wyraźnie przyznaje kobietom rolę uszlachetniających mężczyzn aniołów57. Jest to zgodne z tradycyjną idealizacją kobiety, ale osadzone w konkretnym kontekście społecznym staje się odpowiedzią pisarki na diagnozowany powszechnie (a przez nią samą chociażby w Panu Grabie) kryzys męskości. Odpowiedzialnością zań obarcza kobiety, przede wszystkim matki i żony. Warto pamiętać, że kiedy Orzeszkowa pisze, że wykształcenie potrzebne jest kobietom po to, aby „brakiem umysłowego rozwoju nie odtrącić męża od domowego ogniska”58 , daje w skrajnie zawoalowany sposób do zrozumienia, że tylko interesująca, oczytana żona („szczęśliwy mężczyzna, którego po powrocie do domu spotyka żona z książką w ręku”59) jest w stanie odciągnąć męża od niebezpiecznej pokusy szukania rozrywki w ramionach prostytutek. Wyraźny jest „męskocentryczny” wymiar tej propozycji. Kobiety mają się emancypować również czy przede wszystkim po to, by stać się równoprawnymi partnerkami. Pisarka zauważa, że w jej epoce myślący i wykształceni mężczyźni coraz mniej znajdują przyjemność w towarzystwie młodych panien. Oni postępują, a one stanęły przykute do skały średniowiecznego przesądu; oni pełną piersią oddychają szerokim tchnieniem życia społecznego, one – zamknięte między salonem a garderobą – za krańce świata uważają cztery ściany sali balowej lub dziewiczego, napełnionego fantasmagoriami rojeń, pokoiku. Nic też dziwnego, że im źle ze sobą, że się nie rozumieją, że nie mogą zbliżyć się i ukochać nie tylko ciałem, ale, co ważniejsze, i myślami, i piękniejszymi uczuciami duszy. 60 Mężczyzna nowoczesny potrzebuje mieć w kobiecie „nie tylko gospodynią, zatrudnioną powszednimi życia potrzebami, ale żonę w prawdziwym i najwyższym słowa tego znaczeniu, to jest towarzyszkę, przyjaciółkę, współpracownicę w przedsięwziętym dziele”61. Jednym z ważnych efektów emancypacji ma być „uszlachetnienie mężczyzn i nadanie im nowego, silnego ku pracy impulsu”62 . Według pisarki 56 E. Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, s. 478. 57 Ten etyczny wymiar feminizmu okaże się dla Orzeszkowej najważniejszy, i będzie przez nią rozwijany w kolejnych latach. Por. G. Borkowska, O etyzacji dyskursu publicznego. „List do kobiet niemieckich” Elizy Orzeszkowej, w: Etyka i literatura. Pisarze polscy lat 1863-1918 w poszukiwaniu wzorów życia i sztuki, red. E. Ihnatowicz, E. Paczoska, Warszawa 2006. 58 E. Orzeszkowa, Kilka słów o kobietach, s. 530. 59 Tamże, s. 560. 60 Tamże, s. 487. 61 Tamże, s. 530. 62 Tamże, s. 593. MARTA / LENA MAGNONE 427 realizacja przedstawionego przez nią programu sprawi, że… znacznie powiększy się liczba małżeństw, gdyż „niejeden mężczyzna […] ze szczęściem poda rękę kobiecie pracującej, o której będzie wiedział, że mu ani nie zatruje i nie zaniepokoi życia ciągłymi zabawami, ani nie zmarnuje owoców jego pracy przez próżnowanie, zachcianki i zbytki”63 . Taką idealną partnerką jest tytułowa Maria. Kobieta pochodzi z rozbitej rodziny. Jej matka opuściła swych bliskich, by związać się z kochankiem, co naznacza dziewczynę niechęcią do zmysłowych porywów: „myśl o miłości wywierała na mnie zawsze wrażenie nieokreślonej trwogi: można by rzec, iż od czasu, w którym dowiedziałam się o dziejach mojej matki, miałam uczucie to w ciągłym podejrzeniu”64 . Maria wyraźnie oddziela miłość jako afekt od plugawej w jej oczach namiętności cielesnej. Jej własne małżeństwo to związek platoniczny: Maria wyszła za wdowca z trójką dzieci, dla których staje się przybraną matką, pozostając jednocześnie dziewicą – Orzeszkowa wyraźnie podkreśla, że jej modelowa para sypia osobno. Mówi o Marii jedna z jej przyjaciółek: „ja czuję się nieśmiałą wobec dziewiczej niewinności tej dojrzałej kobiety, wobec tej powagi dobrowolnie przyjętego macierzyństwa, wobec tego życia palącego się dotąd jak kadzidło przed ołtarzem nieskazitelnej cnoty!”65 . Sama Maria dumna jest z tego, że nie jest, „jak tyle innych kobiet, niewolnicą zmuszoną poddawać się uściskom mężczyzny ze wstrętem, ze wzgardą, na mocy lekkomyślnie wyrzeczonej przysięgi i despotycznej woli władcy i pana”66 . Tę idealną bohaterkę, obarczoną symbolicznym imieniem matki-dziewicy, poddaje Orzeszkowa szczególnej próbie: każe jej się namiętnie zakochać. Pożądanie, które Maria czuje wobec przystojnego lekarza, jest przez nią opisywane w kategoriach jakiejś obcej siły, złowrogiego genetycznego spadku („dziedzictwo matki mojej czuję w mojej piersi. Boli ono i szaleje we mnie”67). Przerażona dziewczyna odrzuca możliwość szczęścia i spełnienia seksualnego, wybierając bezpieczny model rodziny, w którym nie ma miejsca na erotykę, zastąpioną wspólną pracą na rzecz społeczeństwa. Wyrażona w Marii niechęć Orzeszkowej wobec erotyzmu dialoguje z takimi jej późniejszymi wypowiedziami publicznymi, jak List do kobiet niemieckich czy O Polce Francuzom, gdzie wprost udowadniała, że z wszech miar słuszne jest istnienie osobnej moralności seksualnej dla mężczyzn i kobiet, gdyż w zakresie erotyki obie płcie nie mają jednakowych potrzeb: „mniemamy, że to my jesteśmy uprzywilejowane, a mężczyźni winni dążyć do równouprawnienia z nami. Opinie surowiej krępujące nasze namiętności niż namiętności mężczyzn, są dla nas właśnie łaskawszymi, bo stawiają godność naszych dusz wyżej nad 63 64 65 66 67 Tamże, s. 591. E. Orzeszkowa, Maria, Warszawa 1972, s. 19. Tamże, s. 149. Tamże, s. 174. Tamże, s. 190. MARTA / LENA MAGNONE 428 przyjemności naszych zmysłów”68 . W Marii główna bohaterka musi więc ze wstydem i zakłopotaniem odrzucić od siebie erotyczne tęsknoty. Powieść nie zajmuje się też prawdopodobną frustracją seksualną jej męża, którego kobieta nie dopuszcza do sypialni: ma on być właśnie mężczyzną nowego typu, samoograniczonym i odpowiedzialnym, nie zaś zwierzęciem czy barbarzyńcą. Tak jak w wielu innych powieściach Orzeszkowej, tak samo w Marii „pożądanie należy do zachowań niższego rzędu, mieści się gdzieś między jedzeniem a wydalaniem”69, jest rodzajem kłopotliwego atawizmu. Tytułowa Maria z głębokim wstrętem mówi o przyłapanych na karesach kochankach: „Jak mogą ludzie bluźnić w ten sposób imieniu miłości! Kiedy patrzę na Klotyldę i na jej Ryszarda, zdaje mi się, że widzę pierwotnych ludzi, którzy w ciemnych głębinach jaskini swej padają sobie w objęcia, bo tak każe im uczynić dziki ich popęd”70 . Kilka słów o kobietach ma swoje autobiograiczne tło. Krytyka nieprzygotowanych do trudnych zadań wychowawczych, skupionych na salonowych rozrywkach, pustych i płytkich matek wymierzona jest wyraźnie w matkę pisarki. Nieznajomość samych siebie w przypadku młodych panien, ich fantastyczne wyobrażenia na temat życia dorosłych i szok związany z koniecznością małżeńskiego pożycia składają się na autoportret samej Orzeszkowej z czasów panieńskich. Za jej rozważaniami na temat doniosłej roli edukacji kryje się żal tej, która skazana była na mozolne samokształcenie. Z kolei w Marcie wyrazistą autorską sygnaturą jest scena, w której bohaterka przygląda się wystawie księgarni. Wśród pomieszczonych na okładkach nazwisk „jedno należało do osoby, którą znała kiedyś, w której nikt nie podejrzewał talentu póty, póki nie objawiła go, a i to ze stopniowym, bardzo powoli wzrastającym powodzeniem. A jednak teraz imię jej igurowało zaszczytnie pomiędzy wielu głośnymi, świetnymi imionami krajowych pisarzy, teraz kobieta ta, o której Marta wiedziała, że była samotną jak ona i jak ona ubogą, posiadała miejsce pod słońcem, szacunek ludzki i własny…”71. Ta krótka charakterystyka bardzo przypomina opis drogi literackiej samej Orzeszkowej. Ugodowa strategia pisarki, obwiniającej same kobiety raczej niż odpowiedzialne za ich położenie instytucje społeczne, i wierzącej w świętą rolę rodziny, tłumaczy się być może jej własną niezręczną sytuacją: emancypacyjne teorie wygłasza przecież postać co najmniej kontrowersyjna, jaką musiała być zarabiająca piórem samotna rozwódka. Był to być może również przemyślany, pragmatyczny wybór strategii opartej nie na wzbudzającym niechęć skandalu, lecz na drążącym skałę społecznego konserwatyzmu podskórnym rewolucyjnym wątku, ukrytym 68 E. Orzeszkowa, O Polce Francuzom, w: tejże, Publicystyka społeczna, s. 724. 69 G. Borkowska, Cudzoziemki…, s. 176. 70 E. Orzeszkowa, Maria, s. 138. 71 E. Orzeszkowa, Marta, s. 129. MARTA / LENA MAGNONE 429 za pozornym niepodważaniem świętości rodziny, macierzyństwa i obyczaju72 . Jak wyjaśniała swego czasu Irena Krzywicka, Orzeszkowa „na dość wiele odważyła się w życiu, aby przynajmniej w pismach nie uchodzić za gorszycielkę”73 . Autorka Marty stała się ideolożką feminizmu za cenę znaczącego samoograniczenia, odrzucenia romansu, biograii, dowartościowania tych instytucji, które ją samą najbardziej zawiodły (rodzina, małżeństwo) oraz zdewaluowania tych, które były dla niej do końca szczególnie ważne (erotyka). Tak jak Marta, jest więc bohaterką narracji deprywacyjnej, która jednak pozostałą jej pustkę przykrywa ideologicznym gorsetem74 . Wybiera bios w miejsce zoe. 72 Por. G. Borkowska, Wstęp, s. 39. 73 I. Krzywicka, Młoda Orzeszkowa, w: tejże, Kontrola współczesności. Wybór międzywojennej publicystyki społecznej i literackiej z lat 1924–1939, oprac. A. Zawiszewska, Warszawa 2008, s. 224. 74 Por. G. Borkowska, Cudzoziemki…, s. 197-199.